Archiwum styczeń 2004


sty 25 2004 Weekend
Komentarze: 4

Wczoraj i dziś byłam na nartach.Byłoby fajnie gdyby:

a)Nie miałabym zakwasów(tak,tak te codzienne treningi od 9.00 do 11.00 robią swoje

b)Lubiłabym jeździć na nartach

c)Nie bałabym się jeździć na nartach

d)Nie zmarzłabym

Najgorze jest to przełamanie strachu,a później to da się wytrzymać ;).Nie wiem czemu,ale w tych całych nartach,od zasze bałam się najbardziej wyciągów.Może Wam się to wydawać głupie,ale taka już jestem...Pewnie,więc jesteście w stanie wyobrazić sobie moją minke,gdy weszliśmy ze Zbychem (moim tatusieńkiem :) na stok i on odrazu chciał mnie wziąść na ten straszny (jak dla mnie)wyciąg.

I namawia:No chodź!Cały czas będziesz tak podchodzić?

Ja:Zbychu!Nie namówisz mnie!Trzy sezony nie miałam nart na nogach!Okropie się boję!

Takim oto sposobem szybki Zbyś wyjeżdżał sobie wyciągiem na góre,a ja,biedna Kasieńka wychodziłam sobie powolutku ;).Przez to wieczorem miałam takie zakwasy,iż myślałam,że gorzej już być nie może!Za to w niedziele pojechaliśmy z mamuśką,która nie umie jeździć na nartach.Dorotka zadzwoniła do cioci (która mieszka niedaleko owego stoku) i pojechała sobie do niej na pogaduchy :)

Ja oczywiście zaczełam podchodzić pod górke,podczas gdy Zbyś stał w kolejce.

Zjechaliśmy w krótkim czasie (w porównaniu do tego mojego podchodzenia) i byłam zła...Już mmnie zaczeły boleć nogi i w dodatku szybko zjechałam...I wtedy przez tę moją złość przełamałam się...

Wyjechałam wyciągiem!

Może Wam się to wydawać głupie,ale dla mnie jest ważny sam fakt,że wyjechałam,a raczej to,że się przełamałam.

Jestem z siebie nieskromnie mówiąc dumna ;)

P.S.Wcale nie było tak strasznie jak mi się wydawało.Nawet się nie wywróciłam ;)

kiszkans : :
sty 23 2004 Nowa notka
Komentarze: 5

Sorry moi czytelnicy (o ile jeszcze takowi istnieją...),ale ostatnio nie piszę,bo cierpie na tak zwany brak weny twórczej,ale obiecuje,że się zmobilizuje i w końcu napiszę nową notke

kiszkans : :
sty 06 2004 Zły dzien...
Komentarze: 7

Jest lekcja polskiego.Pani kazała nam napisać list do kolegi.Mamy go zachęcić do przeczytania”Krzyżaków”.Jest zamęt.Napisałam połowe listu,ale dalej nie wiem co napisać...Patrzę w okno...Widzę ludzi wracających z kościoła.Cholera!Nie zdążę na msze!

Dzisiaj mecz...Mam zamiar szybko wsiąść do busa,szybko dojechać do Solniczki,szybko dojść pod sale,szybko skończyć mecz,szybko wrócić do domu i szybko zasnąć.Jedynie na co chcę poświęcić czas jest rozmowa.Dłuuuuuuuuuuuga rozmowa...

Jestem zła.

Kinia pyta się czemu jestem zła,a raczej przez kogo jestem zła.Paulina stwierdza,że mam załamanie nerwowe,bo dyrcia nie zgodziła się na dyskoteke.

A ja tak po prostu jestem zła...

później

Siedzę w domciu i rycze.Beznadziejnie dzisiaj grałam...zresztą nie tylko dzisiaj.Zastanawiam się czy to ma dalej jakikolwiek sens...ta cała moja koszykówka,a raczej jej parodia.Nie popisałam się dzisiaj:2 faule,złe podanie do Pali-cała gra Katarzyny,a raczej pseudo gra.Przegrałyśmy,ale niewiele.Trenerka jest z nas zadowolona...a ja z siebie nie.

Wszyscy mnie pocieszają,że każdy może mieć gorszy dzień...ale czy ja zawsze musze mieć gorszy dzień,akurat wtedy gdy gramy mecz???

Nie poszłam do kościoła...cholera!A miałam się poprawić...

 

kiszkans : :